Wracając dziś z zajęć do domu postanowiłem
zahaczyć o pocztę na ul.11 listopada, żeby odebrać z niej przesyłkę. Ponieważ
jednak kolejka okazała się być zdecydowanie dłuższa niż moja cierpliwość,
prychnąłem tylko z pogardą i ruszyłem w stronę domu - z ciekawości obierając
drogę, którą jeszcze nie szedłem.
Teraz cofnijmy się w czasie o 4 minuty - znów
idę na pocztę. Po drodze mijam jakąś kobietę z dzieckiem. Kobieta trzyma porcję
frytek w papierowym trójkątnym opakowaniu. I wyjada je, jak mniemam, temu
biednemu dziecku.
Wracamy do mojego spaceru na Stalową. Jakieś 35
metrów od poczty mijam okienko z kurczakiem z rożna, zapiekankami i...
frytkami. Mała porcja 2,50, średnia 3,50, duża 4,50. Zamawiam średnie, na
próbę. Po jakichś 2 minutach dostaję je - pachnące, dobrze usmażone i słone. I
całkiem przyzwoita porcja! Coś wspaniałego.
Idę zatem dalej, szczęśliwy, z gorącymi frytkami
w dłoni. Skręcam w Środkową. Wreszcie miałem okazję na spokojnie przyjrzeć się
temu rarytasowi - jednemu z ostatnich w Warszawie oryginalnych drewnianych
budynków. Wybudowany w 1915 roku, dziś ponoć stanowi
siedzibę Ogniska „Praga” będącego filią Zespołu Ognisk Wychowawczych im.
Kazimierza Lisieckiego „Dziadka”.

Nie 'ponoć', a naprawdę znajduje się tu siedziba działającego od 1933 roku Ogniska "Praga".
OdpowiedzUsuń