wtorek, 10 kwietnia 2012

ROWER


Rower stał zakurzony od półtora roku. Bez powietrza w oponach. Jak niosła wieść - dętka pękła. Poważna sprawa. Dzięki namowie A. postanowiłem dziś coś z tym fantem zrobić. Zadzwoniłem do specjalisty - Michała, który polecił mi zdjąć przednie koło (dzięki czemu bez problemów znajdziemy do niego nową dętkę). Zrobiłem jak kazał. Zadzwoniłem z pytaniem co z drugim kołem - przecież w nim też nie ma powietrza. Niestety ze zdjęciem tylnego koła nie poszło już tak łatwo, a konkretniej wcale nie poszło. Przez przerzutkę czy coś. W końcu ustaliliśmy, że przyjadę z całym rowerem do Michała i tam z nim powalczymy. Zamocowałem koło z powrotem. W tramwaju na szczęście było dość pusto. Kiedy zaś z niego wysiadałem przednie koło roweru postanowiło odpaść (za słabo je przykręciłem...). Tłok, samochody, koło odpada - dramat. Rower bez koła, za mną tramwaj, który zaraz będzie ruszał. Na ratunek pospieszył mi jakiś chłopak. Skręciliśmy koło, podziękowałem. U Michała usiadłem sobie w fotelu i przyszło mi do głowy, że tak prawdę nie wiem wcale czy dętki są pęknięte, może po prostu powietrze zeszło z kół przez te wszystkie miesiące. Jak się później okazało, tak właśnie było. Wystarczyło napompować. Ale to nie jest jedna z tych historii, w której bohater robi coś na marne! Byliśmy razem w sklepie rowerowym, potem w serwisie. Zacząłem naukę nowego słownika - rowerowego. A po wszystkim zjedliśmy w Okienku pyszne frytki z pysznymi sosami. A wszystko to w pięknym kwietniowym słońcu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz