maluch widmo
spróbowałem pomidora!!! i potwierdziło się, że ich nie lubię
Miałem przyjemność przez kilka dni
towarzyszyć Wędrownemu Zakładowi Fotograficznemu, czyli podróży Agnieszki po
Podlasiu. I okazało się to o wiele cenniejszym doświadczeniem niż
przypuszczałem. Dla takiego mieszczucha jak ja, choćby częściowe zanurzenie się
w realiach codziennego życia mieszkańców kilkuosobowych wiosek tzw. Polski B,
było prawdziwie wstrząsające. Różnica między wiedzą teoretyczną, a zobaczeniem/usłyszeniem
czegoś osobiście jest kolosalna. Bo przecież wiadomo, że w wiosce przy
białoruskiej granicy przelewać się nie będzie. Ale kiedy siedzi się u kogoś na
podwórku dwie godziny i słucha opowieści o tym jak było, a jak jest – staje się
to wstrząsającym doświadczeniem. Ten zaledwie tydzień na prowincji był też dla
mnie jednym z pierwszych wyjazdów, podczas których miałem okazję (a zasługa to
Agnieszki, nie moja) „być z ludźmi”, co po kilku latach studiów
kulturoznawczych było szczególnie interesujące. Wrażenia zatem i wspaniałe, i
straszliwie przygnębiające…
dwór Jodłówka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz