Byłem dziś u
taty. Opowiedział mi między innymi o swojej wizycie w antykwariacie przy placu
Szembeka, ponoć jednym z fajniejszych w Warszawie, który przenosi się na jakieś
zadupie (wspomina o tym też Paweł Dunin-Wąsowicz w TYM
felietonie). Co i rusz słyszę o takich sytuacjach, więc niezbyt mnie to
zdziwiło. Nie jest dobrze, oj nie jest...
Bardziej
jednak dramatyczna z opisanych przez niego historii dotyczyła Stalowej, dlatego
pozwolę sobie o niej tu wspomnieć. Otóż tata, wracając dziś z zakupów, zobaczył
po drugiej stronie ulicy wóz policyjny, zamieszenie. Spytał więc znanego z
widzenia sprzedawcę, który – tutejszym zwyczajem – stał przed sklepem i gapił
się na awanturę, trzeba przecież być na bieżąco. Okazało się, że „ona” nie chce „go” wpuścić –
jakaś kobieta swojego faceta. Ponoć kobieta ta miała już wielu facetów i z
kilkoma z nich ma dzieci. Wszystkich wyrzucała z domu i nie chciała potem
wpuścić. Szurnięta. „Poprzedni” zagroził jej, że jak go nie wpuści – rzuci się pod
tramwaj. Odkrzyknęła mu „proszę bardzo”. No to się rzucił. Rozbieg wziął w
bramie pod dziewiątką.
A to wczoraj w nocy na klatce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz