sobota, 19 maja 2012

o życiu podwórkowym


Na moim podwórku, a dokładniej na konglomeracie podwórek, niemal codziennie zobaczyć mogę kilka-kilkanaście osób, w dużej części moich sąsiadów. Pod ścianą budynku obok (tego obrośniętego bluszczem) stoi coś przypominającego kanapę, na której siadają zwykle "matki" i ich koleżanki. "Ojcowie" z kolegami stoją nieopodal, zazwyczaj koło 2-3 samochodów. Na maskach stoją piwka, z wnętrza aut dobiegają hity polskiego disco-polo i hip-hopu. Dość głośno. Ale uznajmy to za chwalebną partycypację w kulturze. Są też dzieci, które ganiają się po podwórku i - sądząc po licznych i dosadnych krzykach "matek" - rozrabiają, wbiegają pod samochody etc. Na razie bez dramatów. Spotkania są wielogodzinne (np. od 13 do 20), z piciem i jedzeniem. Znane określenie "kultura wolnego czasu" nabiera tu nowej jakości. 
W tym uciążliwym momentami precedensie warto dostrzec jednak jakieś plusy - można by zaryzykować tezę, że praskie podwórka (bo moje nie jest w tym wyjątkowe) są przeciwieństwem sztandarowego przykładu (tu mała dygresja a propos sztandarowych przykładów - STÓŁ prześciga moim zdaniem absolutnie wszystko w wyścigu na podium najczęściej przytaczanych przykładów [zwłaszcza na zajęciach okołofilozoficznych, z filozofią języka na czele...]) "złej" infrastruktury mieszkaniowej, a więc zamkniętych, chronionych osiedli. Pod moim oknem nie tylko kwitną bowiem więzy lokalnej społeczności (choć trudno mi na razie ocenić na ile jest to zamknięta grupa), ale też w pomysłowy, bricolage'owy sposób wykorzystuje ona zastaną przestrzeń - pojawia się współpraca i poszanowanie dla jej efektów. Ważne wydaje mi się też to, że dzieci tych ludzi mają okazję zasmakować całodniowych zabaw na podwórku, co i ja uskuteczniałem swego czasu (wspominam to z prawdziwą nostalgią). Ruch, gra i zabawa - tak ważne w rozwoju - to coraz rzadziej obecne w życiu dzieci elementy (tak przynajmniej twierdzą "eksperci", którzy nudzą o tym od dwóch dni w TokFm). Nie ma placu zabaw? Co z tego! Jest śmietnik, są jakieś kartony, patyki, drzewa, etc. - można zbudować bazę, a przecież to o wiele ciekawsze niż zjeżdżanie ze zjeżdżalni... O dziwo nie ma tu też żadnych kamer (co wtrącam oczywiście pół żartem jedynie w kontekście zamkniętych osiedli), żadnych budek ze stróżem, żadnych zakazów (nawet gdyby były - to co?), szlabanów itd. 
Bardzo jestem ciekaw czy w nadchodzących wakacyjnych miesiącach ktoś wyciągnie na podwórko stół (tak, stół...) i grilla...

2 komentarze:

  1. po raz kolejny jestem pod wrażeniem stylu. nic więcej nie można dodać - zaglądam regularnie jak tylko sobie przypomnę ;)
    wielkie uznanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mi miło! polecam zatem dodanie strony do ulubionych, będzie o sobie częściej przypominać ;)

    OdpowiedzUsuń